Olejek rycynowy

Zapewne wiele z Was czytało, słyszało lub miało już do czynienia z olejkiem rycynowym. Wiem, że jest bardzo popularny wśród osób, które sporo czasu poświęcają swoim włosom (w przeciwieństwie do mnie, chociaż i tak nie mogę narzekać, łysa nie jestem). Wśród płci pięknej, znany szczególnie ze swoich właściwości nawilżających i łagodzących, choć i męskie grono będzie miało dla niego zastosowanie, w silnikach samochodowych na przykład, ale teraz nie o tym. Znajdziemy wiele sposobów, aby dodać go do naszych zabiegów kosmetycznych, od wmasowywania w skórę głowy, przez nawilżenie i odżywienie skóry dłoni i paznokci, doprowadzenie do stanu używalności zmęczonych i spękanych stóp, po OCM (Oil Cleansing Method, taki inny, zdrowy sposób na mycie twarzy). Mnie jednak interesuje co innego...

A konkretnie brwi i rzęsy. Wiadomo, że częste używanie tuszu - tak jak w moim przypadku, prawie że codziennie - bardzo osłabia włoski. Stają się rzadsze, cieńsze, rozjaśnione na końcach. Z brwiami zresztą nie jest lepiej. Dopóki nie zrobię sobie henny, a nie zawsze mi się chce, wyglądają tak jakoś niewyraźnie. Dlatego też zainteresowałam się olejkiem rycynowym. Wyczytałam, że stosowanie go codziennie przez dłuższy czas, zdecydowanie poprawia wygląd oprawy oka. Dzięki cierpliwości można stać się posiadaczką gęstych, ciemnych, długich rzęs. Tak bynajmniej prawią w internecie... Nie wiem czy wierzyć, dlatego wypróbuję.

 

Tak więc, zaprawdę, powiadam Wam, że... Tak uzbrojona od dzisiaj, przez okrągły miesiąc, będę co wieczór nakładać sobie na brwi i rzęsy warstewkę olejku (nic prostszego, wystarczy olejek i dokładnie umyta szczoteczka od tuszu). Za miesiąc zamieszczę zdjęcie z przed i po kuracji olejkiem rycynowym i będziemy podziwiać efekty, bądź ich brak. Jeżeli któraś z Was miała już przygodę z tym specyfikiem, zapraszam do opisania w komentarzu. Nieobowiązkowe, ale mile widziane :)